Odzyskałam hasło

Minął prawie rok od „Dobra”

Lubię wracać do tych wpisów, które wierzę, że dyktował mi Duch Święty.

Do tego, co było lekkie i w ogóle było. Do towarzyszących mi wtedy emocji. Do uczucia pierwszego wstydu. Do delikatności i bycia dobrą właśnie.

Do poczucia, że odkrywam nowe światy. Do pierwszej przeprowadzki. Do drugiego domu w Świętym Krzyżu.

Adoracji przy świecach, której i godziny było mało.

Do oddechu, poczucia swobody i tego, że życie jest kompletnie nieprzewidywalne. To dobro i wartość. To poczucie, że nie jest się tu Panią, że nie wiem co będzie jutro i trzeba dać się zaskoczyć.

Nie ma co płakać do przeszłości. Trzeba być w teraźniejszości, bo to nie jest okres przejściowy. To prawdziwe życie i to chwila, której już się nie da powtórzyć.

Lubię jesień. Za każdym razem jest bardzo twórcza i moja.

Nieuchwytna

I jakoś tak ludzi w Kościołach wtedy jest więcej i wspólnota taka jakaś pełniejsza.

W końcu można założyć ciepły sweter i poczuć się jak u siebie.

Poczuć zapach perfum wymieszany z zapachem kadzidła. I wymarzyć sobie, by znowu przesiąknąć chlorem, choć dla tego, kto mnie nie zna, może się to wydać nielogiczne.

Zwolnić, gdy świat przyspiesza.

Dobro

Wiesz, kiedy się opłaca?

Zawsze.

Tak, mówię to z pełną premedytacją!

Nawet, gdy jesteś gdzieś na chwilę, nie czujesz się gdzieś decyzyjny, ważny, niezbędny zrób WSZYSTKO, co tylko uważasz, że możesz, by było lepiej.

By komuś było weselej, by otoczeniu było wygodniej. By wszystko działało sprawniej.

Podejdź do życia z odrobiną umiejętności i całą masą nadziei, miłości i serdeczności.

Naprawdę nie potrzeba wiele, by podnieść kogoś na duchu. By poprawić dzień.

Wystarczy być dokładnie tu i teraz.

Tam, gdzie jesteś.

Dla innych.

Azymut na dobro moi drodzy!

Pamiętając o swoich granicach i możliwościach, ale czy bycie dobrym ma jakieś granice?

Usiądź, napij się ciepłej herbaty. Poczuj to ciepło, które wraca, którym możesz obdarować Panią w sklepie, swoich bliskich i tych dalekich.

I gdy jest trudno przypomnij sobie jak smakuje spokój.

Czasoprzestrzeń

Wsiadając do autobusu zawsze czułam, że coś ulega zmianie. Odczuwałam tak zwaną gulę w gardle, często bolała mnie głowa.

Wtedy myślałam, że to zwykła choroba lokomocyjna, teraz, gdy pędząc za Bachtinem odkrywam nierozerwalność dwóch płaszczyzn zrozumiałam, że gdy zmieniam przestrzeń podróżuję w czasie.

To chyba dość normalne, że podróże w czasie, nawet te niewielkie powodują drobne skutki uboczne.

Ale czym są nudności przy tej niezwykłej możliwości zmiany wszystkiego.

W mieście czas płynie szybciej.

Dzieje się więcej.

Jest sporo nauki.

Poza nim jest relaks, spokój i tylko czasem, niepokoje.

Mam wrażenie, że problemy obu miejsc wzajemnie się wypierają i znikają.

Nie stało się ich więcej, w gruncie rzeczy są takie same, tylko w dwóch miejscach bytu.

Nie myślę o nich, gdy mija mnie przestrzeń, bo po co? Czas ich sam przyjdzie, niczym złodziej.

Ale tym razem nie zaskoczy.

Tytuł

O tym, co czasami zbyt trudne, mam wrażenie, że nie zawsze godzi się pisać.

O banałach też nie.

A mi w głowie tylko nie jedno.

Od pięknej pogody i wiatru w zapuszczanych włosach po gorzki smak.

Nie tylko czekolady, ale i łez, którym nie przeszkadza czas i okoliczności.

Istnieje taki rodzaj sentymentu, który daje o sobie we znaki tylko, gdy zaczynamy mieć więcej czasu, mniej poukładanych myśli.

Gdy dowiadujemy się o konsekwencjach naszego, cudzego egoizmu.

Kiedy tęsknimy do czasu sprzed.

I gdy tak myślę, czy już cofać czas o ten rok, może pół, przychodzi on i wrzeszczy. Bezczelnie domaga się przyznania mu racji, że przecież tamtego czasu nie zamieniłabym na inny.

Ale skoro go nie ma, to po co wiedzieć, że tak można?

Chyba po to, by żyć naprawdę, nie bez precedensu, z otwartymi oczami i najlepiej zamkniętą buzią, bo mucha wpadnie, a to już byłby dramat.

Pragnienie, by iść do przodu przeplatane z chęcią używania tajemnych maszyn od cofania czasu.

Wygrywa chęć bycia z Nim.

Bez kompromisów.

Życia na 150%

Nie ma Miłości bez krzyża, tak więc oto jestem. Gotowa nie zdając sobie sprawy z tego, co tak naprawdę jest dalej. Ale pewna, że jestem tam, gdzie być powinnam. Kochająca pomimo.

I tego Wam i sobie życzę.

Buźka

Utkane uśmiechem i kolorowym wiatrem

Jeśli czytasz mnie dłużej, albo przeglądałeś moje wypociny choć powierzchownie wiesz, że moje tytuły znaczą. 

Chciałabym Ci dziś opowiedzieć o innym wietrze. 

Takim, który układa fryzury tak, że mimowolnie zaczyna się wyglądać, jak gwiazda filmowa.

Takim, który sprawia, że masz uśmiech na twarzy.

 O oczach ludzi dookoła, które się do Ciebie śmieją.

Powiększonych źrenicach, lekkości i przyspieszonym tętnie.

O otuleniu ciepłym kocem, milusim, niczym grzbiet kota.

O muzyce, która swym pulsowaniem powoli powoduje ciarki i poczucie wyjątkowości.

O takim Słowie, które buduje. Daje nadzieję i pokój. 

O spokoju wewnętrznym, mimo że, nie zawsze wychodzi i nie do końca wiadomo czy warto, czy to dobry kierunek.

O zmianach, melisie na dobranoc, o niebie.

O podświetlonych budynkach, tańcu i dobrym jedzeniu.

O szczęściu, które jest ukryte w codzienności. 

O wielkich rzeczach, które dorastały. Wczoraj były jeszcze daleko i malusie.

O pasji, o pogodzie, o adoracji, o zupie ogórkowej.

O kremie  z pomidorów i kanapce z wędliną, taką zwyczajną.

O poplątanych słuchawkach, kablach i popsutych laptopach.

O Miłości, a tak naprawdę o życiu. 

Oddech

Powietrze tak czyste, że jedyne o czym myślisz, to napełnienie swoich płuc nim na wskroś.

Pachnące świeżością i nowością. 

To dobry moment aby zacząć kolejny etap.

Promienie słoneczne delikatnie otulają, można się poczuć, jak podczas majowego spaceru. I w niczym nie przeszkadzają październik i Warszawa.

Minuty mijają.

Na zajęciach nauczyłam się, że kluczem do przeżycia jest wiara i pewność siebie. Że z nimi można więcej,  niż się śniło filozofom.

Że można, jeśli się bardzo chce, a nawet z poczucia obowiązku.

Przestaję przewidywać miejsce dla obojętności, jednostronnych starań, słabego jedzenia i bo tak trzeba.

Przywiązania do rzeczy, miejsc i ludzi.

Pognana wiatrem stając bolesnej prawdzie w oczy, że to tylko ja i było moje, nie nasze. Dobrze, że w tym szaleństwie jest czas dla Boga, Maryji i na adorację. To budujące, że choćby samemu, ma się wsparcie.

Szukając szczęścia po zatłoczonych uliczkach odnalazłam wiatr we włosach, zapach trawy, sterty liści i całe mnóstwo nadziei.

I niech tak zostanie

Bez refleksji

Mam wrażenie, że często przyjmujemy jakieś słowa, jako swoje, bez dłuższej chwili zastanowienia.

Ładne? Moje!

A to nie powinno tak być, bo to, że myśli tak ktoś inny, jeszcze nie jest wystarczającym argumentem. Nie każdy obrazek na facebooku emanuje prawdą objawioną. Często jest on zwykłą manipulacją.

Rok temu całą galerię w moim telefonie stanowiły mądre obrazki, jak żyć. Gdy dziś przejrzałam te „dzieła” (Po przebyciu z sukcesem przedmiotu zwanego historią filozofii), złapałam się za głowę. Dlaczego?

Duża część z nich nadawała się do kosza, nie była nawet podobna do tego, co głosili rzekomi autorzy, bądź też wyrwana z szerszego kontekstu traciła swój pierwotny sens. I proszę nie sądzić, że jestem znawcą. Etap, który przechodzę powinien nazywać się „wiem, że nic nie wiem”. Im dalej w las, tym więcej drzew napotykam. Zawiłości, rozterki, ogrom wiedzy, której nie da rady przyswoić na ludzki rozum. To wszystko wyzwania jak najbardziej aktualne i stojące nie tylko przede mną, ale i na pewno przed Tobą.

Bo kto z nas nie chce znać prawdy?

I co to ta prawda historyczna, naukowa?

Studia nauczyły mnie, że nie ma jednej. Na prawdę składają się dziesiątki teorii, które połączone dają jakiś obraz rzeczywistości.

Inaczej świat widzi dwudziestolatek, student, a inaczej pracownik korpo lat 45, a inaczej starsza Pani żyjąca od zawsze na wsi.

Warto poznawać rzeczywistość z wielu stron, a historię traktować panoramicznie, przyglądać się jej zarówno z bliska poprzez publikacje, jak i z daleka ogarniając różne pola widzenia, z dystansem emocjonalnym, ale nie poznawczym.

 

Ot takie przemyślenia.

Buźka!

Gdy tonę

Mój anioł stróż ma sporo roboty.

Biega ze mną na autobus, stoi w korkach, dokonuje rzeczy niemożliwych każdego dnia.

Słucha moich rozkmin i pewnie ma niezły ubaw z niektórych, ale myślę, że w tym momencie nie śmieje się aż tak bardzo, tylko cieszy.

Chcę Ci pokazać Słowo. Dzisiejsze, niesamowite Słowo, które jest totalnie do mnie. Do Ciebie na pewno też.

(Ha 1, 2-3; 2, 2-4)

Sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności

Czytanie z Księgi proroka Habakuka

Jak długo, Panie, mam wzywać pomocy – a Ty nie wysłuchujesz? Wołam do Ciebie: Na pomoc! – a Ty nie wysłuchujesz. Dlaczego ukazujesz mi niegodziwość i przyglądasz się nieszczęściu? Oto ucisk i przemoc przede mną, powstają spory, wybuchają waśnie.

I odpowiedział Pan tymi słowami: «Zapisz widzenie, na tablicach wyryj, by można było łatwo je odczytać. Jest to widzenie na czas oznaczony, lecz wypełnienie jego niechybnie nastąpi; a jeśli się opóźnia, ty go oczekuj, bo w krótkim czasie przyjdzie niezawodnie. Oto zginie ten, co jest ducha nieprawego, a sprawiedliwy żyć będzie dzięki swej wierności».

 

Gdy usłyszałam pierwsze zdanie stwierdziłam, o jejku! Pismo Święte mnie cytuje?! Przyznaj się, czy Tobie też się zdarza czuć, że Bóg zupełnie nie wysłuchuje Twoich próśb? Mi ostatnio bardzo często. Przecież tyle się modliłam o zdrowie.. i co? Dlaczego nie jest wszystko pięknie i ładnie? Czy On mnie już nie Kocha i zostawił samą sobie? Odpowiedź na te pytania odnalazłam w drugiej części. Mam być wierna, mimo wszystko. On jest, widzi to, dostrzega moje krzywdy, starania, błędy też, ale zachowa mnie do życia wiecznego. Idąc dalej w poszukiwanie odpowiedzi natrafiłam na tekst drugiego czytania:


2 Tm 1, 6-8. 13-14

Nie dał nam Bóg ducha bojaźni

Czytanie z Drugiego Listu Świętego Pawła Apostoła do Tymoteusza
Najdroższy:
Przypominam ci, abyś rozpalił na nowo charyzmat Boży, który jest w tobie od nałożenia moich rąk. Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, ale mocy i miłości oraz trzeźwego myślenia. Nie wstydź się zatem świadectwa Pana naszego ani mnie, Jego więźnia, lecz weź udział w trudach i przeciwnościach znoszonych dla Ewangelii mocą Bożą!
Zdrowe zasady, które posłyszałeś ode mnie, zachowaj jako wzorzec w wierze i miłości w Chrystusie Jezusie. Dobrego depozytu strzeż z pomocą Ducha Świętego, który w nas mieszka.
Weź udział w trudnach znoszonych dla Ewangelii z mocą Bożą.

No jak to nie jest recepta jak żyć w gorszym czasie, to ja nie wiem co to. Jednym zdaniem. Dzisiejsze czytania były dla mnie ogromnym pocieszeniem. I to nie jest tak, że Bóg milczy. On się odzywa. Wystarczy być wiernym, trwać i słuchać. Byłam na skraju poddania się. Resztkami sił trzymałam się krzyża  z nadzieją, że On mnie uzdrowi. Dziś zdecydowanie przemienił moje serce. Kwintesencją, której nie muszę już komentować jest Ewangelia.


Łk 17, 5-10

Służyć z pokorą

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza
Apostołowie prosili Pana: «Dodaj nam wiary».
Pan rzekł: «Gdybyście mieli wiarę jak ziarnko gorczycy, powiedzielibyście tej morwie: „Wyrwij się z korzeniem i przesadź się w morze”, a byłaby wam posłuszna.
Kto z was, mając sługę, który orze lub pasie, powie mu, gdy on wróci z pola: „Pójdź zaraz i siądź do stołu”? Czy nie powie mu raczej: „Przygotuj mi wieczerzę, przepasz się i usługuj mi, aż zjem i napiję się, a potem ty będziesz jadł i pił”? Czy okazuje wdzięczność słudze za to, że wykonał to, co mu polecono?
Tak i wy, gdy uczynicie wszystko, co wam polecono, mówcie: „Słudzy nieużyteczni jesteśmy; wykonaliśmy to, co powinniśmy wykonać”».
Tak więc tak to jest. Gdy toniemy, Jezus nas ratuje. Ocala, gdy ufamy.

Jest przy nas gdy wątpimy i pomaga, gdy szukamy.

Miej się dobrze, 

Buźka

Ten bez tytułu 

Ostatnio rzadko miewam jakiekolwiek natchnienia. Raczej czuję, że nie mam nic wartościowego do powiedzenia.

Swoista pustynia, ale nie duchowa, a twórcza.

O dziwo duchowo mi kwitnie i jest coraz lepiej. Zaczęłam na nowo wierzyć, że jestem świątynią Ducha Świętego i że jestem warta Miłości.

Bożej Miłości. Tej przez wielkie M. Bo to wszystko tu na Ziemi wokół Niej krąży i to o Nią w tym wszystkim chodzi.

Piszę byście wiedzieli, że taakie to życie jest. Nie zawsze czuję się na siłach by pisać. Innym razem tworzę 10 wpisów w jeden wieczór i one sobie czekają i czekają i często nie są publikowane, bo ich czas przypada na moment, kiedy myślę, że jest źle z moim stylem i nie powinnam nigdy więcej niczego pisać.

Ale jestem uparciuch..

Ja się tak łatwo nie poddaję.

Czekaj na więcej.

Buźka

„Tak jest mało czasu”*

Wakacje mijają mi szybciej, niż bym sobie tego życzyła. To oczywiste, że czas upływa, ale powiem Ci coś więcej, on i tak upłynie, niezależnie od tego co zrobisz.

Całe życie miałam w głowie stosy szalonych rzeczy do zrobienia.

Kocham tańczyć i się wygłupiać, śpiewać chodząc po mieście i puszczać muzykę do sprzątania. 

Ale czesto nie robiłam tego, na co mam ochotę,  bo przyjdzie na to czas, bo jestem za młoda, bo już nie wypada, bo mojemu towarzystwu się to nie spodoba itd..

Ale przecież mam tylko chwilę tu na Ziemi. Każda zmarnowana minuta, już nigdy do mnie nie wróci. Na co i na kogo niby miałabym czekać z byciem sobą, z realizacją swojego powołania? Jeśli jestem czegoś pewna, nie ma powodu, by to odwlekać. 

Nikt mi nie zwróci wakacji, gdy miałam 16 lat i nie poszłam na koncert, bo moi znajomi nie lubili tego typu muzyki, co ja.

Nikt Ci nie zwróci tych miesięcy bezczynności na kanapie z pilotem dłoni, więc się na nie już nie oglądaj.

Życie jest teraz. Życie jest dziś. Nie masz bladego pojęcia, czy się jutro obudzisz. Z wczoraj totalnie nic nie zrobisz. Tylko dziś możesz ruszyć tyłek i żyć. 

Od pewnego zdarzenia wakacyjnego, gdy moje życie było poważnie zagrożone, postanowiłam żyć codziennie tak, jakbym wieczorem miała umrzeć. Nie zawsze mi się to udaje, to jasne, ale pomaga podejmować decyzje zgodne z moim sercem. Zezwala to na odrobinę ryzyka i szaleństwa.

Zbliża do Jezusa,  bo przecież tylko On jest pewny. Nie zostawi mnie, nie zniknie i naprawdę mnie kocha oraz będzie przy mnie w chwili mojej śmierci. To niesamowity Ktoś.

A co Ty byś zrobił, gdybyś dziś miał umrzeć? 

Odwiedził kogoś?

Wyznał miłość?

Pomógł komus?

Wyjechał w góry? 

Może czasami warto skonfrontować życie z marzeniami.

Zastanowić się nie tyle co mogę robić lepiej, ale jak to zrobić.  I praktykować.

W końcu marzenia się spełnia za pomocą bardzo konkretnych planów. 

* Jako mistrzyni przypisów oznajmiam, że tytułowy cytat pochodzi oczywiście z utworu Arki Noego pt. Na drugi brzeg. 

Buźka!