Odzyskałam hasło

Minął prawie rok od „Dobra”

Lubię wracać do tych wpisów, które wierzę, że dyktował mi Duch Święty.

Do tego, co było lekkie i w ogóle było. Do towarzyszących mi wtedy emocji. Do uczucia pierwszego wstydu. Do delikatności i bycia dobrą właśnie.

Do poczucia, że odkrywam nowe światy. Do pierwszej przeprowadzki. Do drugiego domu w Świętym Krzyżu.

Adoracji przy świecach, której i godziny było mało.

Do oddechu, poczucia swobody i tego, że życie jest kompletnie nieprzewidywalne. To dobro i wartość. To poczucie, że nie jest się tu Panią, że nie wiem co będzie jutro i trzeba dać się zaskoczyć.

Nie ma co płakać do przeszłości. Trzeba być w teraźniejszości, bo to nie jest okres przejściowy. To prawdziwe życie i to chwila, której już się nie da powtórzyć.

Lubię jesień. Za każdym razem jest bardzo twórcza i moja.

Nieuchwytna

I jakoś tak ludzi w Kościołach wtedy jest więcej i wspólnota taka jakaś pełniejsza.

W końcu można założyć ciepły sweter i poczuć się jak u siebie.

Poczuć zapach perfum wymieszany z zapachem kadzidła. I wymarzyć sobie, by znowu przesiąknąć chlorem, choć dla tego, kto mnie nie zna, może się to wydać nielogiczne.

Zwolnić, gdy świat przyspiesza.