Odpowiadam

Nie zawsze ta najbardziej radosna osoba musi mieć wielki uśmiech na twarzy. Czy w życiu jest tylko kolorowo? 

Czy bycie dorosłym oznacza pełną dojrzałość?  Czy za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zaczynamy wszystko wiedzieć  i rozumieć? 

Przepraszam Was za moją duchową nieobecność w ubiegłym tygodniu. Tak czułam. Uznalam,  że to bedzie najlepsze. Nic na siłę.  Prawda? 

Zdarzyło mi się zachorować.  Tak dość poważnie,  konsekwencje mojego pracoholizmu, który do tego doprowadził czuję do dziś, ale nie obiecuję poprawy. 

Czasami nam się wydaje, że umiemy w „relacje międzyludzkie”. No właśnie.  Wydaje. 

Niekiedy mamy wrażenie,  że  w końcu poukladaliśmy swoje życie i relacje tak, jak chcieliśmy.  Ale czy warto żyć łudą? Wrażenie zostaw na inne okazje.

Czy zawsze mamy wpływ na to, co się dzieje? Chyba też nie do końca. W tej kwestii muszę dorosnąć.  Mój perfekcjonizm jest okropną zmorą dla otoczenia, a ja nie umiem się z nim rozstać. Niczym małe dziecko, nie dociera do mnie,  że nie zadowolę wszystkich, że nigdy nie będę szczęśliwa,  jeśli to szczęście będę uzależniała od innych i od ich szczęścia. 

Chciałam odłożyć telefon do końca tygodnia.  Nie odbierać,  nie odpisywać,  nie oddzwaniac, ale zdałam sobie sprawę, że to też nie jest rozwiązanie mojego problemu. 

To rozwiązanie jest prostrze, niż nam się wydaje, zarazem tak trudne do realizacji, że nie wiem, czy będę w stanie to zrobić.  

Chyba nie tylko ja nie potrafię się nie przejmować tym, na co wpływu nie mam.

Zostawić coś innym. 

Naprawdę nie potrafię. 

Muszę się tego nauczyć,  bo inaczej nikomu nie pomogę.  

Czas nie leczy ran. Leczy je Chrystus.

Wyzwanie wielkopostne?

Zaufać. 

Ściskam Cię mocno ze zwolnienia lekarskiego, które niedługo dobiegnie końca. 

35 uwag do wpisu “Odpowiadam

    1. Hmm nie nazwałabym tak tego 😉
      Dużo się poprawiło, po prostu teraz jeszcze za bardzo się przejmuje tym, jak oddziałuję na innych. Źle kiedyś pojęte zasady Katolicyzmu.
      Nie chodzi o to by mieć wszystko gdzieś. Tego nie chcę, ale gdy widzę, że nie mam na coś zupełnie wpływu powinnam to zostawić, a nie próbować i próbować, bo to nic nie daje, poza wyczerpaniem mojej energii

      Polubienie

  1. Lulu

    może to syndrom ratownika. chcesz kogoś uratować, pytanie tylko czy ta osoba TEŻ chce być uratowana…?
    bo jak nie to możesz ją tak ratować w nieskończoność…sama się nieraz zastanawiam jak to sprawdzić…

    Polubione przez 1 osoba

  2. Lulu

    niestety osoby które chcemy ratować często grają w grę >Tak, ale…<
    oczywiście mam kłopoty i chcę to zmienić ale…to jest za trudne / ty tego nie rozumiesz/sprawa jest o wiele bardziej skomplikowana / muszę poczekać aż cała moja rodzina i wszyscy przyjaciele to zaaprobują/musi nadejść właściwy moment itd itp…
    W ten sposób zniechęcają wszystkich chętnych do pomocy. Zostają potem sami z problemami i narzekają jaki ten świat jest straszny a ludzie mało pomocni…

    Polubienie

  3. Lulu

    rozwiń myśl Zbigniewie bo nie rozumiem.
    Tak się nie zachowują osoby które potrzebują pomocy czy właśnie tak się zachowują?
    są osoby które wołają Ratunku i wywieszają flagę z napisem Help. a kiedy ratunek nadchodzi chowają się, oświadczają że żartowały i wszystko jest dobrze. Czy to na pewno jest prawda? nie wiem.

    Polubienie

  4. Zib

    Wole Zbyszek,ale ok?
    Jest bardzo wiele osób, które chcą na siebie zwrócić uwagę,czasem nawet konkretnej osoby. Z braku narzędzi , albo gdy posiadane zawodzą próbują na litość. Gdy ktoś kto zauważył a nie jest ta właściwą osobą to udają że to żart,gdy nawet jest to osoba o którą chodzi to też czasem wstydzą się krzyku (flagi) więc teź nie zachowują się racjonalnie.
    Osoby które naprawdę potrzebują pomocy , bez względu czy to osobniki ludzkie czy nie też mogą nie ufać, bo nieraz się zapewne zawiodły. Chcąc pomoc trzeba po pierwsze dać im zrozumieć że naprawdę chcesz szczerze pomoc i tylko pomóc.
    Kiedyś mój kot przyprowadził narzyczoną. Kicia (potem Kitty) była bardzo biedniutka, ale tak wygłodzona że wyrywała nawet jedzenie z ręki. Została ale przez kilka miesięcy nie pozwoliła się dotknąć. Po tych kilku miesiącach sama zaczęła wchodzić na kolana, ale nie pozwoliła się głaskać po główce (miała tam ślady bardzo bolesnych ran,stare ale psychicznie wciąż ja bolały).
    Chyba gdzieś dopiero po prawie roku pozwoliła dotknąć swojej głowy. Zaufała całkiem. Z ludźmi jest podobnie. Wcale nie ci co najgłośniej krzyczą najbardziej potrzebują pomocy.
    Jak to rozróżnić? Wybacz, nie znam uniwersalnej recepty, ma nic zresztą takiej Nie znam! ☺
    Cały czas uczę się rozumieć ludzi. Nigdy nie będę umiał do końca!
    I pamiętaj Zbyszek, nikt nigdy nie mówił do mnie Zbigniew,chyba nie byłem aż takim drewniakiem😉

    Polubienie

  5. Lulu

    to co tu piszesz wydaje mi się kompletnie nieprawdopodobne…
    chociaż… jakby na potwierdzenie tych słów przed chwilą kiedy wyszłam do sklepu zza płotu wyjrzał na mnie kot. przyglądał mi się a kiedy się zbliżałam uciekł.
    traktuję to więc jako znak że to może być prawda, choć dalej tego nie rozumiem.
    czy Twoja kotka nie uznała że skoro od roku codziennie się nią zajmujesz to masz dobre zamiary??

    Polubienie

  6. Zib

    Co nieprawdopodobne? O Kici? Czy ludziach? Oba stworzenia są proste i skomplikowane. A kot może być”twoim” ale przyjacielem.
    Co do Kitty, to miała wcześniej chyba pęknięcie czaszki bo olbrzymią blizna znieksztalcala jej jedno oko.
    I rzeczywiście nawet gdy już sama wchodziła na kolana ,czyli ufała to nie pozwoliła dotknąć główki. 😺
    Dopiero po roku pozbywa się tej traumy.
    Nie tylko ludzie maja pamięć i swoje potwory☺
    Kitty odeszła kilka lat temu, ale wciąż o niej pamiętam jakby była członkiem rodziny. Zresztą była! Ja wychowałem się w dużym mieście (Szczecinie ) ale zawsze obok był jakiś kot czy pies ☺
    One potrafią kochać i dać dużo radości ☺

    Polubienie

Dodaj komentarz